Sesja ślubna w Bytomiu
Industrialna sesja ślubna na Śląsku
Zawsze moim znajomym i bliskim powtarzam, że Śląsk jest śliczny. Ma on w sobie taką pozytywną energię! Wielu z Was pewnie kojarzy go tylko z industrialnym stylem, kopalniami i hutami. Nic bardziej mylnego! To właśnie część historii naszego regionu, która sięga czasów epoki przemysłowej. Urodziłem się w Bytomiu, w jednym z wielu miast województwa śląskiego i całe swoje serce dzielę z tym miastem do dzisiaj. Ola, żona Michała, a także bohaterka dzisiejszej historii ślubnej, również pochodzi z tego wspaniałego, choć ostatnimi czasy, zapomnianego miasta. Uznałem, że industrialna sesja ślubna w Bytomiu będzie wspaniałym pomysłem, aby wrócić do beztroskich lat dziecięcych Oli, do miasta w którym się urodziła, w którym dorastała i się wychowała.
Warsztaty Naprawcze Górnośląskich Kolei Wąskotorowych
Naszym fotograficznym celem zostały opuszczone Warsztaty Naprawcze Górnośląskich Kolei Wąskotorowych zlokalizowanych na Starym Rozbarku (dzielnicy Bytomia). Pewnie myślicie, co może w nich być ciekawego? Otóż Kochani, wyobraźcie sobie ogród pełen ogromnych złotych kwiatów rosnących przed zabytkowym, ceglanym budynkiem, w środku którego promienie słońca przebijają się przez dziurawy i zniszczony dach. Na górnej fasadzie gmachu widzicie dumnie wiszące godło Bytomia, choć trochę wypłowiałe, to nadal wspaniale się prezentujące. Wchodząc dalej czujecie wilgoć w powietrzu i zapach rdzewiejącego metalu. Gdzieniegdzie spod betonu rosną dzikie pnącza i krzewy. Przez wiele lat nieużytkowania, natura zdążyła się już dobrze tutaj zadomowić.
W następnym pomieszczeniu na środku ogromnej hali stoją porzucone tabory kolejowe. Je również dosięgnął nieubłagany proces korozji. Jeden z wagonów jest jednak wyjątkowy. Niegdyś pokrywały go jaskrawo-niebieskie deski, kolorem przypominającym bezchmurne niebo latem. Dzisiaj z całej jego powierzchni odchodzi farba, tworząc szorstką powierzchnię. Nadzieją, rozświetlającą to ponure przemijanie, stał się barwny witraż okienny, składający się z kilkudziesięciu tęczowych płytek. Finalnym wnętrzem jest tajemnicze archiwum, z setkami muzealnych ksiąg i z tysiącami niedopowiedzianych słów. Kojarzycie tę charakterystyczną woń starego papieru? Niektóre z zapisków bez wstydu leżały na zakurzonej podłodze, zapomniane przez wszystkich.
Nietypowe miejsce na sesje ślubną
W tej całej samotni, pomimo tylu przestarzałości, Ola i Michał znaleźli swoje szczęście, którymi byli oni sami i ich świat. Przemysłowa oprawa warsztatów idealnie zgrała się z ciepłym, popołudniowym światłem. Mimo, że przeminęła już moda na industrialne sesje plenerowe, to jako fotograf ślubny z wieloletnim doświadczeniem, uważam, że nie miejsce jest najważniejsze, ale umiejętność dostrzeżenia tego, co jest ukryte po drugiej stronie obiektywu.